Nawożenie gleb w Polsce – nie jest małe, jest mało racjonalne

Nawożenie gleb w Polsce – nie jest małe, jest mało racjonalne

W Polsce utrzymuje się przekonanie, że nasi rolnicy stosują bardzo mało nawozów mineralnych, dzięki czemu polska żywność jest bardziej naturalna, a więc zdrowsza i ma więcej wartości odżywczych niż produkty żywnościowe z innych krajów. Otóż nie jest to prawda.

Z danych Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej (raport: „Rynek środków produkcji – stan i perspektywy”) wynika, że z 28 krajów Unii Europejskiej wyższe niż u nas nawożenie stosują tylko rolnicy Belgii i Luksemburga oraz Holandii i Niemiec. We wszystkich pozostałych krajach UE jest ono niższe niż w Polsce.

Średni poziom nawożenia mineralnego w Unii Europejskiej oblicza się na 81 kg NPK na 1 ha, gdy w ubiegłym sezonie w Polsce wyniósł on 139 kg NPK na 1 ha. Polscy rolnicy dokarmiają więc swoje rośliny wcale mocno, tyle, że nie zawsze racjonalnie. Niewłaściwe mianowicie są proporcje między ilością wprowadzanego do gleby azotu, fosforu i potasu, które w Polsce kształtują się jak 1,00:0,32:0,35, podczas gdy powinno to być 1,00:0,50:0,98. Zdecydowanie za małe jest u nas także zużycie nawozów wapniowych (52 kg CaO na 1 ha). W kraju takim jak Polska, w którym co najmniej 55 proc. gleb wymaga wapnowania, powinno ono być dwa, a nawet trzy razy wyższe. I w poprzednich latach takie było. Konkretnie do 2004 roku, kiedy to zniesiono dotacje do nawozów wapniowych.

O tym, że plony zbóż i innych roślin zależą od ilości stosowanych w ich uprawie nawozów mineralnych, wiedzą w Polsce chyba wszyscy rolnicy, ale nie wszyscy się tym przejmują. Zdaniem ekspertów IERiGŻ, nawozy mineralne i wapniowe wykorzystuje tylko 1 032 tys. gospodarstw rolnych, tj. 72,1 proc. ich ogólnej liczby, pozostałe ograniczają się do nawożenia gleb nawozami naturalnymi.
Nawiasem, polscy rolnicy w coraz mniejszym stopniu korzystają z obornika. Bo też jest go w zagrodach coraz mniej. W okresie ostatnich 40 lat pogłowie bydła w Polsce zmniejszyło się z ponad 13 mln do niespełna 6 mln sztuk. O połowę mniejsze jest pogłowie trzody chlewnej, a pogłowie owiec zmniejszyło się z około 4 mln do około 250 tys. sztuk (16-krotnie!). Znacznie mniej (około 250 tys.) jest również koni.

Poziom nawożenia gleb nawozami mineralnymi jest silnie zróżnicowany regionalnie. Od 226,4 kg NPK na 1 ha w woj. opolskim i 213 kg NPK w woj. zachodnio-pomorskim do 69,1 kg NPK w woj. małopolskim i 76,2 kg NPK na 1 ha w woj. podkarpackim. Ostatecznym tego rezultatem są różnice np. w plonach zbóż: od 52 kwintali z hektara w woj. opolskim do około 30 q z ha w regionach wschodnich.
Rolnik podejmując decyzję o zakupie nawozów mineralnych kieruje się głównie relacją ich cen do cen produktów rolnych, które mają na tych nawozach urosnąć. Innymi słowy, oblicza czy spodziewane zwiększenie plonów i zbiorów zwróci mu z nawiązką wydatki poniesione na zakup nawozów mineralnych, no i jak duża będzie ta „nawiązka”. Producenci nawozów wiedzą, oczywiście, o tym i miarkują ceny swoich wyrobów w zależności od tego, jakie są aktualne ceny produktów rolnych. Tanieją zboża, to obniża się również ceny mocznika czy superfosfatu. Zawsze jednak powstaje przy tym pokusa, by na takiej zmianie cen zarobić. Jeśli producent nawozów nie potrafi się jej oprzeć, to wkrótce następstwem jego nadmiernej chciwości jest spadek sprzedaży nawozów, a więc i kłopoty z ich nadprodukcją.
Drugą barierą dla podnoszenia cen nawozów mineralnych produkowanych w kraju jest ich import. A sprowadzamy je nie tylko z innych państw Unii Europejskiej, ale także z Rosji i Białorusi. I ten import wcale nie jest taki mały. Jak informuje mgr inż. Arkadiusz Zalewski z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, w ubiegłym roku stanowił on około 31 proc. krajowej produkcji. Z krajów UE sprowadziliśmy 42 proc. importowanych nawozów, w tym z Niemiec 18 proc., ponadto około 30 proc. importu pochodziło z Rosji i około 22 proc. z Białorusi. 37 proc. importu nawozów stanowiły nawozy potasowe, 34 proc. – nawozy azotowe i około 29 proc. nawozy wieloskładnikowe. W porównaniu z wielkością krajowej produkcji nawozów, import wynosił: w przypadku nawozów azotowych – około 14 proc., w przypadku nawozów fosforowych – około 2 proc. i w przypadku nawozów potasowych – prawie 100 proc.

Eksport nawozów mineralnych z Polski był również duży, tzn. był nawet nieco wyższy od importu. 77 proc. naszego eksportu stanowiły nawozy azotowe.
Zdaniem mgr inż. Zalewskiego, ceny krajowych nawozów mineralnych są w Polsce dość wysokie. Nieco niższe są ceny nawozów importowanych z innych krajów UE, a pochodzących z Rosji czy Białorusi są niższe nawet o 10–20 proc. Przy czym jakość nawozów z importu nie odbiega na ogół od jakości nawozów produkowanych w kraju. Choć, oczywiście, mogą się zdarzać pojedyncze przypadki, że efekty zastosowania nawozów importowanych są niższe od tych, jakich rolnik oczekiwał.
Zdaniem specjalistów od nawożenia, jego obecny poziom w Polsce można by uznać za w miarę wystarczający. To znaczy jest on dostosowany do obecnych trendów w tzw. starych krajach UE, gdzie rolnicy zużywają nawozów coraz mniej. Odwrotne zjawisko obserwuje się natomiast w 12 tzw. nowych krajach Unii, w których poziom nawożenia ciągle jeszcze wzrasta. Ale nadal jest on średnio niższy niż w starych krajach UE.

Dostosowanie się polskiego rolnictwa do nowej Wspólnej Polityki Rolnej UE powinno obecnie polegać nie tyle na zwiększeniu zużycia nawozów mineralnych, co na zwiększeniu nawożenia nawozami organicznymi.

Edmund Szot

No comments yet.

Join the Conversation